Jestem księdzem szczęśliwym

Magnificencjo, Księże Rektorze, Wysoki Senacie, Ekscelencje, Księża Biskupi, Dostojni Goście!

W tak dostojnym birecie na głowie, w uroczystej todze, na oczach wybitnych profesorów wybitnej uczelni zaczynam od słów Fredry: "Znowu ta bestyja, co mi język w trąbkę zwija". Oczywiście tą bestyją jest onieśmielenie wobec niezwykłej sytuacji w jakiej się znalazłem.

Ten, kto pisze wiersze czuje się czasem ubogim krewnym przy spotkaniu z ludźmi nauki, tymczasem właśnie oni okazali tyle życzliwości wierszom a więc Bóg zapłać.

Pisanie wierszy jest sprawą wstydliwą czasem; czasem słabością. Nieraz się w szkole palcami wytyka takich, co to piszą wiersze. A dlaczego pisze się wiersze? Dlatego, że temu kto je pisze wydaje się, że ma coś bardzo ważnego, osobistego do powiedzenia, tak ważnego, że trzeba ocalić i zapisać.

Zostałem księdzem w najgorszym czasie stalinowskim. Uważałem, że właśnie wtedy trzeba być księdzem, pisać wiersze o Bogu. I wbrew wszystkim zagrożeniom i pogróżkom już jestem 50 lat księdzem, a chciałbym trochę dłużej. Jestem księdzem szczęśliwym, więc i wiersze moje nie mogą być nieszczęśliwe.

Ponieważ jestem już leciwy, to znaczy otoczony pleśnią, grzybami i honorami, powiem kilka słów, co chcę w tych wierszach powiedzieć.

Niektórzy widzą w nich tylko biedronki, sikorki, motyle ale chyba nie o to tu chodzi. Myślę, że mamy w Polsce bardzo wielką poezję religijno-patriotyczną ale nie mamy za dużo liryki religijnej. Tak mi się wydaje. Tak się złożyło, że przeżywaliśmy ciężkie doświadczenia, rozbiory, przegrane powstania, ponurą okupację niemiecką, smutnej pamięci komunizm. U nas zawsze rozgrywa się kolejna część "Dziadów".

Przypominam sobie z czasów stanu wojennego jeden z dyskretnych wieczorów poetyckich w Warszawie, kiedy mówiono wiersz "Matka Boska trzyma na kolanach zabitego robotnika". Ale muszę powiedzieć, że ja nie potrafię takich wierszy pisać choć bardzo szanuję poezję patriotyczną. Napisałem tylko jeden wiersz tego rodzaju: "Teraz się rodzi poezja religijna/ co krok nawrócenia/ lepiej nie mówić kogo nastraszył/ buldog sumienia/ ale Ty co świecisz w oczach jak w Ostrej Bramie/ nie zapominaj/ że pisząc wiersze byłem Ci wierny/ w czasach Stalina".

Nie bardzo zdolny do pisania wierszy patriotycznych zrozumiałem, że mam pisać o Bogu, bo to jest ta religijna liryka, a o Bogu pisze się chyba tylko językiem paradoksu: "Kto Boga stworzył/ uczeń zapytał/ ksiądz dał się przyłapać/ poczerwieniał nie wie/ A bóg/ chodzi jak po Tatrach w niebie/ tak wszechmogący że nie stworzył siebie".

Bóg jest niezwykły: wszechmogący, a nie wszystko może. Dał człowiekowi wolną wolę, więc prosi go o miłość. Wszechmogący, a szuka człowieka, żeby nim się posłużyć. I to jest chyba ta niesłychana inspiracja ciągła, ta niezwykłość Boga, do pisania o Bogu. Ten sam Bóg jest taki prosty w wierszach Karpińskiego: "Ledwie oczy przetrzeć zdołam/ - wciąż do mego Pana wołam,/ do mego Boga na niebie/ i szukam Go wkoło siebie".

Zachwyca mnie wciąż Ewangelia i wciąż coraz bardziej. Zawsze urzekała mnie jej pogoda, jej realizm. Spotykamy tu trędowatych, opętanych, ślepych, ale wszystko jest radosną nowiną. Dowiadujemy się, że cierpienie nie jest nieszczęściem ale może być wiernością okazaną Bogu niewidzialnemu. W Ewangelii dowiadujemy się, że Jezus przyjął niezawinione cierpienie, nadał mu sens. W Ewangelii cierpienie zawsze ma sens, jest świadectwem miłości. Gdyby nie cierpienie to nikt by nie wiedział, na ile ktoś kogoś kocha.

Świat dzisiejszy chce nas przekonać o bezsensowności cierpienia. I uważa za swoje odkrycie myśl głoszącą, że jedynym heroizmem jest udźwignąć cierpienie po bohatersku. Ale ile jest w tym ludzkiej pychy i tej paskudnej wiedzy, która chce zabić nadzieję.

Z Ewangelii wiemy, że śmierć nie jest katastrofą w niewłaściwym miejscu ale spotkaniem z Bogiem, który jest nam bliski, bo przeżył nasze ludzkie życie. Krzyż nie jest tylko znakiem cierpienia, krzyż jest znakiem miłości. Z dwóch pytań: w jaki sposób Jezus cierpiał i dlaczego? - to drugie jest bardziej istotne.

We mszy św. słyszymy m.in.: "Gdy dobrowolnie wydał się na mękę...". Ale nie po to, by się męczyć dla przeżywania samej męki, ale by oddać się w ręce kochającego Ojca, całkowicie zaufać Jego miłości i dźwigać wszystkie jej konsekwencje.

Ewangelia jest nadzieją przeciw rozpaczy. Chciałbym pisać właśnie takie wiersze, które by się rozpaczy przeciwstawiły; one są potrzebne w dzisiejszym świecie.

Urzekają mnie psalmy brewiarzowe, z którymi codziennie przebywam. Są one prawdziwą, czystą poezją religijną, poezją miłosną, w której odnajdujemy w miłości do Boga te same przeżycia ludzkiej miłości, jak radość, smutek, zwątpienie, rozpacz, samotność, zachwyt. Cóż to za ożywienie serca, które pragnie pisać o Bogu.

Podziwiam wspaniałą przyrodę z jej tajemnicą niezawinionego cierpienia. Lubię czytać dawną literaturę, odnajduję w niej naturalny, niezbuntowany język ładu i spokoju. Czytam często wiersze poetów baroku: Karpińskiego, ks. Baki i późniejszych, np. Syrokomlę, Lenartowicza.

W dzisiejszych czasach mówimy o tzw. postmodernizmie, który głosi, że wszystko jest względne i niektóre słowa - ważne dla człowieka - straciły ważność, jak wartości, grzech, zbawienie. Kto jak kto, ale ten, kto pisze wiersze, może ożywić język szukając nowych słów. Zamiast wartości może powiedzieć to, co dla mnie jest ważne, zamiast grzech - zdrada Jezusa, mojego przyjaciela, zamiast Odkupienie - ratunek od rozpaczy. Ile zależy od sposobu mówienia i nazywania.

Myślę, że przed tym, kto próbuje pisać wiersze jest wielkie zadanie do wykonania. Piszę językiem niedzisiejszej poezji i niedzisiejszej krytyki literackiej. Lubię wiersze serdecznie niemodne i szczęśliwie zapóźnione. Tęsknię za humorem, który uczy pokory, pozwala śmiać się z samego siebie, ratuje od patosu, tak bliskiego dawnym wierszom religijnym, pozwala nawet na dramat spojrzeć z uśmiechem.

"Bałem się oczy słabną - nie będę mógł czytać/ pamięć tracę - pisać nie potrafię/ drżałem jak obora którą wiatr kołysze/ - Bóg zapłać Panie Boże bo podał mi łapę/

pies co książek nie czyta i wierszy nie pisze". "Chcą się dowiedzieć czegoś więcej o mnie/ pisma pobożne dostojne/ A więc:/ Mam dwie ręce lewą i prawą/ dwie nogi kulawe/ wariatki, co poszły na wojnę/ a poza tym/ pod koniec wieku/ wiersze spokojne". "Chociaż człowiek na starość straszy ludzi swoim wyglądem/ chociaż stawiam nogę jak mogę/ jak najszybciej i pomału/ -od zawału do zawału/ to jednak chciałbym naprawdę być pogodny".

Pytają mnie nieraz czy wiersze nie przeszkadzają w powołaniu kapłańskim. Odpowiadam nie wprost. Bóg nie przekazał swego Objawienia przez tekst naukowy. Uświęcił wszystkie literackie rodzaje, dzięki czemu przekaz wiary jest bardziej osobisty, nie abstrakcyjny. Psalmy nie są sztuką o Panu Bogu ale integralną częścią Objawienia. Człowiek stary, piszący wiersze, otwiera drogę młodszym, którzy po nim przyjdą i będą pisać lepiej i mądrzej.

Na zakończenie chcę podziękować czcigodnym władzom uczelni za szczęście, jakie mnie spotkało za jeszcze jeden dzisiejszy dzień pełen Bożej łaski i ludzkiej dobroci.

Mowę, którą ks. Jan Twardowski wygłosił 22 kwietnia w auli uniwersyteckiej KUL podczas uroczystości odebrania doktoratu honoris causa spisał z taśmy magnetofonowej JP.

z Jan Twardowski urodził się 1 lipca 1915 roku w Warszawie. W 1936 roku uzyskał świadectwo dojrzałości w Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. Czackiego w Warszawie. W 1937 rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie a w 1943 w Seminarium Duchownym w Warszawie. W roku 1947 ukończył studia polonistyczne a w roku następnym przyjął święcenia kapłańskie. W latach 1948-52 był wikariuszem w Żbikowie koło Pruszkowa, potem w parafiach warszawskich. Od 1959 roku jest rektorem kościoła sióstr wizytek w Warszawie.

Opublikował m.in.: Powrót Andersena (1937), Znaki ufności, 1970, Niebieskie okulary, 1980, Który stwarzasz jagody, 1980, Nie przyszedłem pana nawracać, 1985, Na osiołku, 1985.

Książki ks. Twardowskiego przełożono m.in. na albański, angielski, flamandzki, francuski, hebrajski, niemiecki, rosyjski, słowacki.

Otrzymał m.in. Nagrodę Literacką Polskiego PEN-Clubu (1980), Nagrodę Fundacji Alfreda Jurzykowskiego (1985), Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki (1997), Nagrodę Wydawców Katolickich Feniks'99, Medal im. Janusza Korczaka (1980), Order Uśmiechu (1996).

Uroczysta ceremonia nadania tytułu doktora honoris causa KUL odbyła się 22 kwietnia 1999 roku. Ks. Jan Twardowski jest 46 honorowym doktorem KUL.

 

powrót do góry

powrót do wydawnictwa

 
Kronika Oddziału według dat  
 
 Siedziba oddziału : Polska Akademia Nauk, Oddział w Lublinie
 Pałac Czartoryskich, Plac Litewski 2, e-mail: pan-ol@hektor.umcs.lublin.pl
webdesign emzab.pl