Władysław Kunicki - Goldfinger (1916 - 1995)

fotografiaWładysław Kunicki - Goldfinger urodził się w Krakowie w roku 1916 z ojca Zygfryda Goldfingera, prawnika i matki Walerii Kunickiej, nauczycielki gimnazjalnej. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził wraz z matką w domu wuja - ojczyma Władysława Kunickiego, który był właścicielem prywatnej szkoły dziewcząt, jej dyrektorem i nauczycielem matematyki. Władysław Kunicki był postacią nieprzeciętną - PPS-owiec i konspirator za czasów carskich, w niepodległej Polsce pozostał wierny swym ideałom człowieka lewicy niekomunistycznej, wychowawcy, wolnomyśliciela i masona (współzałożyciela w Lublinie loży Wolny Oracz).

Życie w cieniu wuja i atmosfera domu przy ul. Narutowicza nie pozostały bez wpływu na osobowość siostrzeńca i przybranego syna Władysława Jerzego Henryka. Od czasów szkolnych był on także zarażony bakcylem lewicowości o wyraźnym obliczu patriotycznym.

W roku 1934 rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wybrał kierunek przyrodniczy. W owych latach Kraków w obrębie Plant, gdzie mieścił się Uniwersytet i Pałac Biskupi żył minioną epoką, takie też było oblicze PPS-u i przyległych do niej organizacji studenckich, których program odpowiadał przynajmniej po części Kunickiemu - Goldfingerowi.

W rozmowach, które prowadziliśmy w ostatnich czasach, ciepło wspominał Kraków i "Uniwerek", choć konserwatywny, to jednak przepojony duchem tolerancji. Od Profesora dowiedziałem się, że na UJ nie było haniebnego getta ławkowego, a jego rektor, prof. W. Szafer, wybitny botanik i kurator Bratniaka - prof. Stanisław Pigoń, wybitny humanista, obronili studenta Kunickiego - Goldfingera przed usunięciem z uniwersytetu i z akademika za działalność niestatutową. W latach krakowskich nauczył się też Profesor, o czym wspominał często, pracując wypełniać służbę społeczną bezinteresownie, z pobudek wyższych.

Studia przyrodnicze, jeszcze XIX - wieczne, oparte na opisywaniu roślin i zwierząt , ich tkanek i komórek, nie zaspokoiły zainteresowań biologicznych co bardziej dociekliwych i bystrych umysłów studenckich. Nowoczesnej biologii, z kierunkami studiów jak mikrobiologia, genetyka czy, jak wówczas mówiono, chemia fizjologiczna, szukano na wydziałach lekarskich i rolniczych.

Kunicki - Goldfinger pracę magisterską wykonał pod kierunkiem doc. Śnieżko, w Katedrze Mikrobiologii na Wydziale Rolnym UJ. Natomiast na swoim macierzystym wydziale poznawał inne oblicze nauk, nie oparte na obserwacji i opisie istot żywych. Po ukończonych studiach otrzymał stopień magistra filozofii w dziedzinie biologii. To otwierało drogę do późniejszych osiągnięć naukowca z pogranicza nauk i uczonego łączącego wiedzę z mądrością.

Pracę, jako stypendysta rozpoczął na krótko przed wybuchem wojny, w tejże Katedrze Mikrobiologii Rolnej. Środowisko mikrobiologiczne Krakowa tamtych lat miało bogatą, acz krótką tradycję. Kunicki - Goldfinger zetknął się z ludźmi, którzy tworzyli tę historię. Wśród nich na pierwszym miejscu wspominał Profesor Odona Bujwida, wówczas już na emeryturze profesora higieny, lekarza który przeszedł przez pracownie samego Pasteura i Kocha, założyciela w Warszawie pierwszej wytwórni szczepionek "pasterowskich ". Poznał także Profesor dr F. Eisenberga, lekarza i bakteriologa prowadzącego rozległe badania nad działaniem różnych substancji chemicznych na bakterie i ich zmiennością

We wrześniu 1939 r. uszedł Kunicki - Goldfinger do Lwowa, skąd zesłano go do guberni Archangielskiej. Po amnestii dla Polaków wybrał drogę nie do Moskwy, lecz na południe, gdzie tworzyła się armia gen. W. Andersa. Z nią przeszedł szlakiem przez Persję, Palestynę, Egipt do Włoch. Pod koniec lat czterdziestych, szeregowiec Kunicki - Goldfinger znalazł się w rodzinnym Lublinie. Po krótkim stażu asystenckim w Zakładzie Mikrobiologii Wydziału Weterynaryjnego UMCS, po uzyskaniu stopnia doktora i habilitacji na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi UMCS wszedł na własną, samodzielną drogę, zakładając najpierw Pracownię Mikrobiologii, w Zakładzie Fizjologii Roślin, wkrótce potem - Katedrę Mikrobiologii Ogólnej. To był drugi po Krakowie etap twórczego życia - naukowca i nauczyciela.

Następnym był Wrocław, czas trudny, w warunkach nie odbiegających daleko od tych, które przed kilkudziesięciu laty znalazł R. Koch, gdy przybył do pracowni fizjologii roślin kierowanej przez F. Cohna. Wrocław odegrał ważną rolę w życiu naukowym Profesora, tam zrodziła się genetyka bakterii i grzybów.

Wędrówkę swą zakończył Profesor na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego - tu pozostał najdłużej i stworzył najwięcej.

Gdy ubywało sił, wrodzony wigor i pasje nie tyko naukowe, stawiały tamę starości domagającej się swych praw. Umarł, nie będąc starcem, w roku 1995.

Prochy prof. W.J.H. Kunickiego - Goldfingera, zgodnie z jego ostatnią wolą, złożono w grobowcu rodzinnym w Lublinie.

Trudno, pisząc biogram człowieka nieprzeciętnego ale także przyjaciela, uwolnić się nawet po latach od wspomnień, gdy wszystko wygląda jeszcze tak, jakby zdarzyło się wczoraj.

W późnej jesieni swego życia, gdy odwiedzał mnie częściej niż dawniej, mówił najchętniej o swych latach w Krakowie, o pobycie w 1939 roku we Lwowie, próbie uzyskania asystentury u prof. S. Krzemieniewskiego ( fizjologa roślin i mikrobiologa), o Badianie - odkrywcy "chromatyny" w komórce bakterii, o sławnym już wówczas prof. R. Weiglu - odkrywcy szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu. Gdy rozmawialiśmy o moim zamiarze opracowania sylwetki Profesora - na zamówienie jednego z czasopism, początkowo przeciwny temu, potem odpowiadał, czasem niechętnie na moje pytania.

"Pamiętajcie - pisząc ten nekrolog (zwracał się do nas w liczbie mnogiej), byłem przede wszystkim nauczycielem". Przypomniałem sobie wówczas, jak przed laty nazywał nas, jego uczniów - "chłopcami z mego podwórka".

Swą pracę naukową traktował po części jako zabawę. Nie szukał wyróżnień, zaszczytów. Potem, po latach napisał jak to "w podwieczerz swego życia siadamy na przyzbie chaty i spoglądamy w świat widoczny przed nami, na minione życie i na siebie na tym tle, w przyszłość naszych bliskich, którzy pozostaną, w ślady swojej pracy i twórczości".

Dziś szukamy tych śladów i odnajdujemy je przede wszystkim w książkach, które są trwalsze niż inne publikacje, ale także w trzech uniwersyteckich "szkołach", które Profesor założył:- w Lublinie, we Wrocławiu i w Warszawie, w myślach i ideach, które zasiał, w twórczym fermencie, który zaszczepiał w środowisku naukowym, zanim wyruszał w dalszą podróż. Zostawił nam, swym uczniom, wspomnienia wykładów i seminariów znaczonych nie tylko wiedzą, ale także czymś trudnym do opisania, czego nie może dać nawet najbardziej rzetelny, przeciętny wykładowca i profesor. Było to piętno indywidualności i umysłu, który obejmuje szersze widnokręgi, łącząc zdarzenia i zjawiska, miast je dzielić.

Wspominam chwile uniesienia, a było to w 1956 r. we Wrocławiu, gdy Profesor przywiózł ze swej wielkiej podróży po laboratoriach genetycznych Francji, Anglii i Szkocji, a nade wszystko z USA, książki i odbitki prac z zakresu genetyki bakterii i rodzącej się biologii molekularnej. Bezcenne były szczepy - mutanty pałeczki okrężnicy K12 od samego J. Lederberga. Dla "wtajemniczonych" dodam, że nie było wśród nich jeszcze dawców Hfr, a nieświadomi istoty procesów płciowych u bakterii krzyżowaliśmy na początku szczepy męskie, F+ z innymi męskimi. Ale mieliśmy świadomość pierwszeństwa i sukcesu. A przyszło to wkrótce po ponurym okresie łysenkizmu, który nałożył kaganiec także na naukę polską.

Poraz drugi świętowaliśmy w Katedrze Profesora we Wrocławiu pierwsze w Polsce prace nad rekombinacją mitotyczną grzyba Aspergillus nidulans, przywiezionego od prof. G.Pontecorvo, z Glasgow

Już w roku 1958 założył Profesor pierwszą w kraju Pracownię Genetyki Drobnoustrojów, w Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu.

Kunicki - Goldfinger odczuwał potrzebę pisania książek, także podręczników. Miał dar słowa pisanego, co nie jest częste u przyrodników. Ten Jego pośpiech, zwłaszcza w ostatnich latach był Mu po prostu potrzebny, gdy słabły kontakty Profesora z działalnością nauczycielską, z Instytutem, który stworzył, z Uniwersytetem. Pierwszą wielką próbą, jakże pomyślną, był podręcznik "Życie bakterii", którego ósme wydanie teraz przygotowują uczniowie Profesora. Podręcznik to jest odmienny od innych pisanych przez przyrodników dla studentów nauk przyrodniczych. Pozostawiam na uboczu formę, ciekawą - umożliwiającą łatwe czytanie i studiowanie, zamiast tradycyjnego "wkuwania". Ważniejsze było spełnienie w tym podręczniku niemodnej dziś zasady rozszerzania horyzontów myślowych studentów poprzez wychodzenie poza granice dyscypliny naukowej mikrobiologii, a nawet poza biologię, na obszary etyki nauki, moralności badacza, obowiązków służenia człowiekowi. Niepospolite były wszystkie książki Profesora, nawet te malutkie dziełka jak popularne "Wszystko zaczęło się od bakterii". Aż doprasza się, by nieco uzupełnić i wydać je znowu, dla młodzieży i nie tylko. Podobnie urzeka książeczka o wizjach pięknych i groźnych roztaczanych przez genetykę. Ale były też w Jego twórczości prawdziwe dzieła jak : "Szukanie możliwości", "Ewolucja jako gra przypadków i ograniczeń" i ostatnie - "Znikąd donikąd". Tytuły same mówią za siebie. Jest w tych książkach wszystko, szeroka wiedza wychodząca z zaścianków rzemiosła naukowego, jest także niepokój myśliciela przyglądającego się beztroskiej działalności człowieka w otaczającym go świecie, szmer marzeń i tęsknota za niemodnymi ideałami.

Przyjazd do Warszawy w roku 1961, sprzyjająca naukom filozoficzno - społecznym atmosfera, otwierały możliwości twórczości z pogranicza biologii ( zwłaszcza ewolucjonizmu) i filozofii. Kunicki - Goldfinger do końca swego życia utrzymywał kontakty z redakcjami wydawnictw filozoficznych i antropologicznych. Pisał i zostawił niedokończone publikacje. Był gościem na seminariach towarzystw filozoficznych, także na Akademii Teologii Katolickiej. Miał tam przyjaciół.

Pozostając wierny postawie agnostyka ( mówił o sobie - nie mam słuchu do wiary) podejmował dyskusje z teologami, recenzował ich prace, mógł podzielić niektóre poglądy Jana Pawła II, np. o pierwszeństwie etyki nad materią. Pisał, że agnostyk może znaleźć sens świata, ludzkiej ograniczonej acz wielorakiej rzeczywistości, która odróżnia człowieka od zwierzęcia, w człowieczej godności, za pomocą systemu wartości tworzonych nie na podstawie badań naukowych, ale przyjmowanych aktem woli. Był przeciwny poglądom J. Monoda o uniwersalności etyki wiedzy. Krytykował naiwną socjobiologię i inne mity głoszone przez ludzi nauki. Biologia, pisał, nie interesuje się sensem świata lub ludzkiego życia, bada tylko mechanizmy życia i jego rozwoju. Kunicki - Goldfinger, racjonalista, przyjmował pogląd, według którego "kondycja człowiecza" nie wymaga uzasadnienia przez zewnętrzny byt. Biologia, pretendująca do grona nauk ścisłych, jest także dyscypliną historyczną. Każdy z nas jest dziedzicem dorobku ewolucji, jej prób, błędów i klęsk. Rządzi nią przypadek ale również determinacja narzucona przez historię gatunku i życia w ogóle. Opisywał Profesor rolę przekazu pozagenetycznego, tego, z którego wyrasta kultura, wierzenia i religie, ale i klęski dające się przewidzieć, gdy człowiek nie nauczy się żyć z przyrodą, nie panując nad nią lecz z nią współdziałając. Dla przyrody, napisał Profesor w "Znikąd donikąd" - człowiek - aktor na scenie życia, nie jest najważniejszy. Życie rozgrywało się od miliardów lat bez człowieka, i bez niego zapewne kiedyś rozgrywać się będzie. Ale co wyróżnia człowieka ze świata zwierząt, to możliwość choćby częściowo samodzielnego pisania swej roli. Scenariusz - i tu dochodzi do głosu w moim przekonaniu natura marzyciela - scenariusz ten może być dobry i piękny.

W roli pisarza, przyrodnika - humanisty, Profesor czuł się, jak myślę, najlepiej. Nie był, może poza krótkim okresem na początku pracy - przyrodnikiem w białym kitlu laboratoryjnym z ezą w ręku, pochylonym nad szalką Peteriego, zaglądającym w mikroskop. Pracę doświadczalną zostawił swym uczniom najchętniej omawiając z nimi projekty badań, a potem opracowując wyniki.Czasem Mistrza ponosiła fantazja i jakby nieco na wyrost prezentował wnioski. To było również w starym stylu - tak pisali nawet czcigodni ojcowie bakteriologii w XIX wieku

Profesor pozostawił po sobie liczne publikacje, swoje i wraz ze współpracownikami. Nietrwała to spuścizna, ale taki jest los przyrodników, ich osiągnięcia nawet te istotne, mają wkrótce już tylko wartość historyczną. Ważne miejsce w tym dorobku mają publikacje z zakresu genetyki bakterii. Genezy zainteresowań Profesora w tej dziedzinie szukam we wcześniejszych badaniach, jeszcze z okresu lubelskiego, nad zmiennością bakterii.Modny to był kiedyś problem, a rezultatem tych indukowanych lub inwolucyjnych zjawisk były tzw. warianty bakteryjne, niektóre w sposób trwały utrzymujące te cechy. Warto tu powiedzieć, że nawet badacze nad mutantami bakterii, w połowie tego wieku, nazywali je często wariantami.

W latach 50 - tych istniała jeszcze w Anglii szkoła C. Hinshelwooda, biofizyka, laureata Nagrody Nobla w zakresie chemii fizycznej. Był on epigonem lamarkizmu. Kunicki - Goldfinger był jego duchowym uczniem do połowy lat 50 - tych. Hinshelwood uzasadniał, komórka bakteryjna odpowiada adaptacyjnie na pewne czynniki ze środowiska ją otaczającego. Tak miały powstawać mutanty lekooporne bakterii. Model Hinshelwooda był elegancki, oparty na rozważaniach kinetycznych, zapewne odpowiadał typowi umysłowości Profesora. Po opisywanej już wędrówce Profesora przez laboratoria genetyczne Europy i USA, w roku 1956, nastał okres bogatej w plony pracy nad różnymi zagadnieniami genetyki bakterii i biologii molekularnej.

Przyjazd do Warszawy, utworzenie tu Katedry Mikrobiologii, sprzyjały planom, częściowo tylko zrealizowanym, stworzenia instytutu mikrobiologii z zakładami naukowo-dydaktycznymi mikrobiologii wód i ścieków, mikrobiologii i wirusologii. Profesor sam zaangażował się w tworzenie zespołu naukowego, przekształconego potem w Zakład Mikrobiologii Środowisk. Podobne pracownie i zakłady istniały już wówczas poza uniwersytetami, ale profil ich prac był wyraźnie technologiczny. Profesor wprowadził myśl biologiczną do tych badań, choć sam chętnie służył radami praktycznymi dla projektantów i użytkowników biologicznych oczyszczalni ścieków przemysłowych. Była Profesorowi bliska myśl wypowiedziana przez Pasteura - "nie ma nauk stosowanych, są tylko zastosowania nauki". Wynikiem pasji i zainteresowań tamtego okresu były publikacje dotyczące różnych aspektów mikrobiologii środowisk, oraz ostatnich prac nad mikrobiologicznym ługowaniem miedzi.

Profesor został wybrany członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk w roku 1965, członkiem rzeczywistym - w roku 1980. Przejmował się niemal do końca życia losem tej Instytucji, jej miejscem w świecie nauki, jej rolą. Smucił go stan nauki polskiej , jej marginalność i pewna zaściankowość, spowodowane po części wadami finansowania i organizacji badań. Choć zauważył również głębsze przyczyny tkwiące w kryzysowych zjawiskach dotyczących nauki w ogóle. Otrzymał dr h.c. Uniwersytetu Wrocławskiego oraz UMCS

"Byłem tzw. naukowcem"- to słowa Profesora, który od półwiecza, w miarę możliwości zewnętrznych i własnych uczestniczył w badaniach biologicznych w różnych działach mikrobiologii i genetyki. W pamięci uczniów i wychowanków pozostał nauczycielem, jakich nie wielu. W pamięci tych, którzy czytali Jego książki pozostaną myśli i rozterki, które zasiał.

Był Kunicki - Goldfinger człowiekiem zaangażowanym społecznie i politycznie, który nigdy nie stał w cieniu, milczący, za plecami innych, był mądrym opozycjonistą. Takim pozostanie w pamięci tych, którzy Go spotkali. Pozostaną również ślady bardziej trwałe, niż te zapisane w pamięci ludzkiej.

Zbigniew Kwiatkowski

 

powrót do góry

powrót do wydawnictwa

 
Kronika Oddziału według dat  
 
 Siedziba oddziału : Polska Akademia Nauk, Oddział w Lublinie
 Pałac Czartoryskich, Plac Litewski 2, e-mail: pan-ol@hektor.umcs.lublin.pl
webdesign emzab.pl