Komisja Polsko-Ukraińskich Związków Kulturowych
Oddziału PAN w Lublinie

Muzeum Lubelskie "Zamek"

Greckokatolickie Duszpasterstwo Akademickie w Lublinie

Z A P R A S Z A J Ą na

MIĘDZYNARODOWE COLLOQUIUM

w ramach obchodów upamiętniających

błogosławionego ks. Emiliana Kowcza

pt.

"Granice Europy"

17 lutego (wtorek) 2004 roku

19.00 - Galeria Obrazów - Muzeum Lubelskie "Zamek"

prowadzący ks. prof. Stanisław Wilk

  • prof. Jerzy Kłoczowski (Lublin) - perspektywa polska
  • prof. Jarosław Isajewycz (Lwów ) - perspektywa ukraińska
  • prof. Daniel Grinberg (Warszawa) - perspektywa żydowska
  • prof. Michał Łesiów (Lublin) - "Błogosławiony Emilian Kowcz w kontekście narodów Europy Środkowo-Wschodniej."
  • Dyskusja
20.30 - zakończenie Colloquium w kaplicy św. Trójcy - modlitwa Jubileuszowa Roku 2000

Emilian Kowcz (1884-1944)

Emilian Kowcz urodził się 20 sierpnia 1884 roku na Huculszczyźnie (Ukraina). Studia filozoficzno-teologiczne zakończył w Rzymie. W 1912 roku zgłosił się do pracy misyjnej w Bośni. Po czterech latach wraca do Galicji. W roku 1919 otrzymuje dekret na kapelana wojskowego. Z relacji świadków wiadomo, iż każdego dnia odwiedzał rannych w szpitalu wojskowym, łagodził konflikty, podtrzymywał na duchu chorych. Pod koniec swojej kapelańskiej służby zachorował na tyfus.
W roku 1922 został mianowany Proboszczem w Przemyślanach, miasteczku liczącym około 5000 tysięcy mieszkańców z czego 3000 stanowili Żydzi, a po jednym tysiącu Ukraińcy i Polacy. Od początku zaangażował się w wszechstronną działalność społeczną, był inicjatorem szeregu przedsięwzięć o charakterze oświatowo-kulturalnym. Animował rozwój ruchu spółdzielczego. Dynamiczna działalność religijno-społeczna budziła obawy u przedstawicieli władz administracyjnych w Przemyślanach. W ciągu zaledwie 10 lat, od 1925 do 1934 w mieszkaniu Kowczów dokonano 40 rewizji, a więc raz na trzy miesiące policja przeprowadzała kontrole w jego domu z czego połowa kończyła się aresztem i dłuższym, bądź krótszym uwięzieniem w klasztorze w Uniowie.
Gdy po klęsce wrześniowej w 1939 r. duża część ludności polskiej została aresztowana i wywieziona na Syberię, a zdziesiątkowane rodziny znalazły się w dramatycznej sytuacji materialnej, bez środków do życia, Kowcz energicznie zabrał się do organizowania pomocy. Posiadał szczególny charyzmat kaznodziejski, potrafił mówić jasno z przejęciem i osobistym zaangażowaniem.
O plebanii zamieszkiwanej przez rodzinę Kowczów, liczącą osiem osób (wraz z żoną i sześciorgiem dzieci) mówiono w mieście, iż "nad tym domem krążą aniołowie", prawie zawsze prócz najbliższych przebywał tam ktoś będący w potrzebie.
Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich w 1941 roku do Przemyślan, zaczęła się masowa eksterminacja Żydów. Pewnego razu gdy Gmina Żydowska zebrała się w Synagodze na modlitwę, gestapowcy przygotowali śmiertelną pułapkę. Zamknęli drzwi Synagogi od zewnątrz i podpalili budynek z ludźmi w środku okrążając go dookoła kordonem wojska. Ksiądz Emilian ze swoim synem byli w tym czasie w domu i zauważyli dym unoszący się z Synagogi oraz usłyszeli rozpaczliwy krzyk ludzki. W tym samym czasie do plebanii wbiegło kilka osób błagając o pomoc. Ojciec bez wahania - jak relacjonuje jego syn Myron - wybiegł przed tłum zgromadzony obok Synagogi i po niemiecku zaczął krzyczeć na gestapowców aby odstąpili od Synagogi. Wówczas stała się rzecz niezwykła, zdezorientowani hitlerowcy wsiedli na motocykle i odjechali. Kowcz razem z innymi otworzył zablokowane ciężkim słupem drzwi i ze środka zaczął wyciągać na pół przytomnych ludzi. Natrafił przy tym na małą postać, która uczepiła się jego szyi i wyniósł na zewnątrz. Jak się potem okazało tą bezbronną osobą był Rabin Bełza. Po wojnie poszukiwał Kowcza, ale niestety nie spotkał go już więcej.
W środowisku żydowskim Emilian Kowcz cieszył się ogromnym autorytetem i zaufaniem. Lekceważąc ostrzeżenia władz okupacyjnych odwiedzał w getcie skazanych na śmierć. Taka postawa wobec polityki hitlerowskiej, musiała w konsekwencji doprowadzić do jego aresztowania. W grudniu 1942 roku został wtrącony do lwowskiego więzienia przy ul. Łąckiego. Po przesłuchaniach i torturach stracił na jakiś czas władanie w nogach. Jednak mimo ogromnego bólu i cierpienia, na jego twarzy jak zeznają świadkowie często widniał pogodny uśmiech. Będąc bitym i dręczonym potrafił pocieszać innych. Rodzina i znajomi dokładali wszelkich starań aby wydostać ks. Emiliana z więzienia, w starania o uwolnienie zaangażował się osobiście także Metropolita Szeptycki. I gdy wydawało się, że zwolnienie jest już blisko i wystarczyło jedynie zobowiązanie Kowcza na piśmie do nieudzielania innym pomocy - odmówił podpisu. Po kilku miesiącach został przewieziony do obozu na Majdanku i osadzony w baraku 14. Otrzymał numer 2399 i ten numer wybity na blaszce zachował się w Muzeum do dzisiaj.
Swój pobyt w obozie traktował jako misję. Pisał o tym w listach do rodziny w taki oto sposób: Ja rozumiem, że robicie starania o moje uwolnienie. Ale proszę was abyście już nic więcej nie robili w tej sprawie. Wczoraj zostało zabitych kolejnych 50 osób. Jeżeli ja nie będę tutaj to kto pomoże im przetrwać te cierpienia? Oni poszliby do wieczności ze wszystkimi swoimi grzechami w głębokiej rozpaczy, która prowadzi do piekła. Teraz idą z podniesionymi do góry głowami, zostawiając swoje grzechy. Przechodzą próg wieczności z poczuciem szczęścia w sercach. Widziałem pokój i jasność, która ich ogarniała..., i dalej czytamy: Dziękuję Bogu za Jego miłość do mnie. Oprócz nieba, jest to jedyne miejsce, w jakim pragnę pozostawać. Wszyscy tutaj jesteśmy równi - Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Łotysze i Estończycy. Teraz jestem tutaj jedynym kapłanem. Nie wyobrażam sobie co oni by zrobili beze mnie. Tu widzę Boga - Boga jedynego dla nas wszystkich, niezależnie od różnic religijnych, które są między nami. Może nasze Kościoły różnią się między sobą, ale we wszystkich nich króluje ten sam wszechmogący Bóg. Gdy odprawiam Liturgię, wszyscy się modlą razem. Modlą się w różnych językach - ale czy Bóg nie rozumie wszystkich języków? Umierają w różny sposób, a ja pomagam im przejść próg śmierci. Czy to nie jest błogosławieństwo? Czyż to nie jest najcudowniejsza korona, jaką mógł mi włożyć na głowę mój Pan? Tak! Każdego dnia tysiąckroć dziękuję Bogu, że posłał mnie tu. Nie śmiem go prosić o nic więcej. Nie rozpaczajcie za mną - radujcie się ze mną! Módlcie się za twórców tego obozu i tej ideologii. Oni potrzebują waszych modlitw. Niech Bóg zmiłuje się nad nimi.

Powrót do konferencj

 
 Siedziba oddziału : Polska Akademia Nauk, Oddział w Lublinie
 Pałac Czartoryskich, Plac Litewski 2, e-mail: pan-ol@hektor.umcs.lublin.pl
webdesign emzab.pl